Jak ja nienawidzę okresu... Dostałam wczoraj, ale dziś się rozkręcił. Już wczoraj zwijałam się z bólu, dziś to tylko się powtórzyło.
T. wyleciał wczoraj do Hiszpanii na tydzień. Tęsknię za nim tak ogromnie... Chociaż nawet jak jest w kraju, to nie ma go przy mnie, przynajmniej mam świadomość, że teoretycznie zawsze możemy się spotkać, a teraz czuję jego brak... Czuję, jakby część mnie gdzieś zaginęła.
Bardzo bałam się tego lotu. Wcześniej mi powiedział, że on sam się boi, bo teraz ciągle jacyś terroryści, awarie, katastrofy, no i mnie nastraszył, i się przeraziłam. Ale koniec końców, T. żyje i ma się dobrze.
Dostałam tydzień wolności (teoretycznej). Do jego powrotu mogę jeść słodycze ile chcę, ale uwzględniając to, co mnie nauczył (czyli nie za dużo), mogę dochodzić ile chcę (prócz dziś, bo dziś mam karę za nocne dyskutowanie), no i ogólnie mogę robić co chcę (byleby nie kręcił się koło mnie żaden chłopak, i takie tam głupoty, których robić nie zamierzam, bo nawet jeśli teoretycznie mogę, to nie mogę).
Założyłam konto na instagramie, które troszkę będzie obrazować nasze życie. @my_sensual_world
Zapraszam do obserwowania, kto chętny :)
Teraz idę kupić czekoladę i słodycze na okres, żeby choć trochę sobie ulżyć. Bo ja miesiączki przechodzę strasznie; boli tak, że podwójnie widzę i prawie mdleję. Więc odrobina słodyczy nie zaszkodzi, a nawet pomoże. Bo wiadomo, że czekolada zwiększa hormon szczęścia, który tłumi ból. Więc to lek w sam raz dla mnie.
A tam się T. wygrzewa. Ah...
Obiecał, że kiedyś pojedziemy tam razem. <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz