Postanowiliśmy się pobawić w ddlg. W sumie, od jakiegoś już czasu nazywam go tatusiem, a on mnie córeczką. Mnie pasuje taki układ - lubię czuć się jak dziecko, zachowywać jak mała dziewczynka, a on z takim spokojem nade mną dominuje. To chyba najbardziej kocham, ten spokój, z jakim dominuje, to opanowanie, to, że nie krzyczy, a nawet jak krzyknie, to tylko dlatego, żebym się uspokoiła.
Ah.
Nie chce mi się opisywać kolejnych dni.
Ogólnikowo:
3 dnia poszliśmy się przejść (to znaczy on mnie zmusił). Wyszliśmy na taką górę baaardzo wielką (chociaż on uważał, że to mała była - prawie 800 m!). Na szczycie chciał, żebym mu obciągnęła. Dostałam parę klapsów, bo się ociągałam. Gdy już to robiłam, po paru chwilach mi się znudziło i ręka mnie zaczęła boleć. Więc powiedziałam, że mam to gdzieś. Oj, jak on się zezłościł. Dał mi parę bardzo mocnych klapsów, a potem całą drogę powrotną się nie odzywał do mnie. Było mi tak strasznie smutno, tak bardzo płakać mi się chciało... ;(
Czułam się okropnie. Gdy wróciliśmy, napisał mi na cyckach "NIEGRZECZNA SUKA", zapiął klamerki na sutkach, zakneblował i spiął kajdankami. Musiałam z pół godziny stać, podczas gdy on leżał sobie na łóżku z trzcinką w ręce. Gdy byłam za głośno, uderzał mnie w tyłek. Gdy mnie uwolnił, mocno się przytuliłam go niego i bardzo przeprosiłam. Uwielbiam te chwile, gdy mogę się już w niego wtulić po karze.
4 dnia, ostatniego, cały dzień leżeliśmy (tak do koło 16). Potem się spakowaliśmy i odwiózł mnie do domu. Szybkie pożegnanie, bardzo bolesne, i już go nie było...
Ale... Spotykamy się około 13 lipca i jadę do niego, zostanę tam na około miesiąc! Cały miesiąc z nim! Ah, już się nie mogę doczekać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz