12 maj 2016

Jajeczko i klapsy, czyli dalej o spotkaniu.

Ciężko mi bez jego władczego dotyku. Czuję, że brak jakiejś ważnej części mnie, bez której trudno o dobry dzień. Tak to już bywa, jak się mieszka na prawie dwóch odległych krańcach kraju... Ratują nas jedynie cuda techniki - SMS'ujemy praktycznie cały dzień, rozmawiamy kilka razy dziennie, ale najczęściej i najdłużej wieczorem, gdy on wróci z pracy i ma już czas dla siebie.

Tęsknię za nim, za jego głosem, spojrzeniem, tą chwilą, gdy wpatrujemy się w swoje oczy, kiedy on leży na mnie, unieruchamiając mnie i lekko się uśmiecha, a ja sprawiam wrażenie naburmuszonej jak małe dziecko, i czekam na kolejny ruch. Tęsknię za jego pieszczotami, delikatnymi i całkiem wulgarnymi pocałunkami, jego językiem, wdzierającym się w moje usta... Zdecydowanie za szybko przywiązuję się do ludzi. A potem cierpię, gdy nie ma ich przy mnie. Gdy nie ma jego. Gdy jestem sama, łóżko za mną jest puste, nikt mnie nie przytula, nie obejmuje w tali we śnie.

Zostały mi tylko sny. Czasem widzę go w snach. Dziś mi się śnił. Śniłam, że siedzieliśmy w autobusie. On ubrany był w garnitur i białą koszulę. Nie pamiętam jak ja byłam ubrana. Zdjął marynarkę i przełożył przez oparcie. Kazał mi klęknąć pod siedzeniem, więc to uczyniłam. Chciałam się połasić do niego i przyłożyłam usta do jego rękawa koszuli. Wtedy on chamsko mnie odepchnął, twierdząc, że mu ubrudzę, i zaczął wypatrywać śladów moich ust. Obraziłam się na niego i przelazłam na fotel obok kierowcy, gdzie się zwinęłam w kłębek i zaczęłam bawić telefonem. :D

Wcale nie jestem uzależniona od telefonu... Tylko po prostu lubię mieć go przy sobie. Za to on nie lubi, gdy przeglądam komórkę przy nim, więc na spotkaniu po prostu mi ją zabrał, gdy zbyt często wpatrywałam się w nią. I to był powód do walki. Na początku nie chciałam oddać, więc siłowaliśmy się, ale w końcu unieruchomił mnie i zmusił do oddania. Schował ją w szufladzie, w szafce, która stała po jego stronie łóżka. Więc grzecznie się pacnęłam obok niego i próbowałam sięgnąć do tej szafki. W pewnym momencie się wychyliłam i... zawisłam, z wypiętym tyłkiem, unieruchomiona przez niego. Leżałam na jego brzuchu, włosy spływały mi po twarzy, dotykając dywanu, o którego oparłam się rękami. Chciałam wrócić do poprzedniej pozycji, jednak nie pozwolił mi, twierdząc, że tak jest dobrze. Zaczął dotykać mojej kobiecości przez spodnie. Szarpałam się, ale głównie dlatego, żeby mógł wykazać swoją władczość. Zablokował moją nogę swoimi tak, że byłam w lekkim rozkroku. Dotykał mnie intensywnie, a ja oddychałam coraz szybciej. Chcąc, nie chcąc - ciało znów mnie zdradziło, a ja bezsilnie poddałam się jego dotykowi, który sprawiał, że wznosiłam się ku niebu. Ciężko mi dojść, ale myślę, że jeszcze parę minut i osiągnęłabym szczyt. Niestety, przerwał i pozwolił mi wrócić do leżenia obok niego.

Na spotkaniu spróbowaliśmy jeszcze wirującego jajeczka. Jest to dość nieduży przyrząd, który wkłada się do pochwy. Dołączony jest do zestawu bezprzewodowy (lub przewodowy - zależy od zestawu. My mieliśmy bezprzewodowy) pilot, za pomocą którego uruchamia się wibracje jajeczka. Ono sobie tak wiruje w środku kobiety, przyprawiając ją - w zamiarze - o orgazm. Niestety, stwierdzam, że na mnie to wcale nie działa. Wibracje są za słabe, nie czynią mi żadnej przyjemności. No, może fakt, że on mnie dotykał wtedy, był przyjemny, nawet bardzo, ale sam gadżet nie spisał się w swojej roli.

Dostałam jeszcze od niego korek analny, ponoć bardzo dobry. Nie założyłam go na spotkaniu, ale dopiero parę dni temu, w domu. Przyznam, że ciekawe odczucia. Przy wkładaniu trochę mnie bolało, gdy musiała wejść najobszerniejsza część sprzętu, ale potem nic mnie nie bolało, czułam jedynie leki dyskomfort. Ogólnie, bardzo mi się to spodobało, i gdyby nie okres, to pewnie już teraz, za jego rozkazem, chodziłabym w nim do szkoły. Gdy go wciskałam w siebie po raz pierwszy, nagrałam mu filmik jak to robię. Śmiał się potem, że włożyłam palec do tyłka, choć tego nie lubię, ale musiałam chociaż troszkę rozgrzać się przed korkiem.

Wczoraj nagrałam mu jeszcze dwa filmiki: jeden z karą, siedemdziesięcioma klapsami, po trzydzieści pięć na pośladek, a drugi jak piję wodę z miseczki jak piesek. Obejrzał je potem przy mnie. Oczywiście stwierdził, że klapsy były za lekkie, szczególnie, że pod koniec się pomyliłam i zamiast 35 dałam sobie 37 klapsów, bo się po prostu zamyśliłam. Natomiast chyba spodobał mu się drugi, z piciem wody. Ogólnie on lubi widzieć mnie jako pieska. Ja też to bardzo lubię i na spotkaniu nieraz sama domagałam się tego.

Do kolejnego widzenia sie zostało zaledwie równe czternaście dni! Już tak strasznie nie mogę się doczekać... Spędzimy razem całe cztery dni, ani na chwilę nie odejdę od niego. Mamy zamiar (znaczy, on zmusił mnie) aby pójść w góry. Nie na takie duże, bo ja nie mam dobrej formy do tego, ale na jedną taką, co ma nieco powyżej półtora kilometra, co i tak jest dużo, ale sama ją wybrałam, bo tam ponoć straszy, a my obydwoje pasjonujemy się duchami i zjawiskami paranormalnymi.

Jeśli chodzi o duchy, to zrobiłam mu niedawno świetny kawał. Ogólnie ja mam tak, że czasem widzę kątem oka coś. No i uzgodniliśmy, że jestem nawiedzona. Oczywiście, w żartach. Pewnego dnia nastawiłam wysyłanie SMS'a na 3:33 w nocy, żeby wysłało mu wiadomość o treści: Jestem dobry. Jako, że to duch miał pisać. I następnego dnia jak o tym gadaliśmy, a on doszedł do tego, że to duch się z nim skontaktował, mówił mi, że go takie dreszcze przeszły, że muszę iść po poświęcony krzyż, itp. A ja ledwo ze śmiechu wytrzymywałam, dławiłam się nim, byleby nie wybuchnąć :D Tej nocy wysłałam mu jeszcze jednego SMS'a: No właśnie, cicho. Chodziło tu o to, że jakoś o północy wysłałam mu mailowo opowiadanie o tym duchu. W opowiadaniu wybiegłam nieco w przyszłość, ciągnąc historię, że duch wysłał mu SMS'a o treści: Cicho. No i ten SMS, który ja mu wysłałam, miał się do tego odnosić. Tego samego dnia się to wydało, przyznałam się mu, ze to ja i żeby się już nie bał. Oj, jak długo się śmiałam. On też trochę się śmiał, ale bardziej wzdychał z ulgi i pewnie lekkiej złości. Ale kary nie dostałam - żart się udał. :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz