Witajcie, małe bestyjki.
Piszę opowiadania, nie wiem czy wam mówiłam. Zamieszczam je na stronce pokatne.pl.
Jeśli macie ochotę poczytać opowiadania BDSM, zapraszam was właśnie tam, na moje konto. Wystarczy, że klikniecie w link: http://www.pokatne.pl/autorzy/julaqla-7480.
7 lip 2016
13 cze 2016
Wrócił!
Wrócił! Wrócił!
Wrócił mój Pan, tata i skarb! Wrócił cały mój świat. Znów zapanował porządek i ład.
Tak bardzo się za nim stęskniłam, że nawet nie wiedziałam tego, dopóki nie przyjechał. A, najchętniej rzuciłabym mu się na szyję i ochoczo wypięła tyłek do klapsa. A jaszcze chętniej bym tam razem z nim pojechała i nie opuszczała go na krok!
W wakacje jadę do niego na cały miesiąc. Już się nie mogę doczekać. Obiecał, a raczej groził, że pójdziemy do lasu uprawiać... nie, nie seks, choć może kiedyś... survival. Będziemy spać w szałasie i jeść robaki. On będzie, ja wezmę jakieś cywilizowane żarcie.
Ostatnio bardzo polubiłam Zombie. Są strasznie fajne. Mam nadzieję, że za naszego życia będzie apokalipsa zombie, wtedy uciekniemy i ukryjemy się gdzieś, i będziemy żyć długo i szczęśliwie, nie odstępując się na krok.
Wczoraj w nocy na przywitanie była mała sesja. Zauważyłam, że okropnie podnieca mnie, jak on każe mi się odwrócić tyłkiem do kamerki, wypiąć się do niego i nie pozwala mi na siebie patrzeć. Taka głupota, a ze mnie się leje. I wczoraj też tak było. Mmm, miodzio.
7 cze 2016
ZDJĘCIE WACKA T.!
Założyliśmy się o głupotę z T. Kto przegra, ten miał zadanie, które wymyśli mu druga osoba. Ja dla T. wymyśliłam takie: jak będzie na plaży, ma zdjąć spodnie przy ludziach i zrobić zdjęcie swojego penisa i wysłać mi tak, by w tle byli właśnie ludzie. Ależ się ucieszyłam, gdy przegrał! Z niecierpliwością czekałam na zdjęcie. I dostałam!
Moje słońce zwierzyło mi się, że choć miał zdjąć spodnie tylko do kolan, to ściągnął całe, by wyglądało to naturalnie, bo jakby tylko do kolan, to wyglądałby jak zboczeniec (którym przecież jest). Powiedział, że to dość dziwne, nowe uczucie. Troszkę chyba mu się podobało.
Nas ogólnie kręci ekshibicjonizm, więc mam nadzieję, że często będziemy się zakładać o właśnie takie zadania. Dziś praktycznie cały dzień bez stanika chodziłam - nienawidzę go, wolę chodzić bez. Byłam tak na mieście, więc ludzie mogli oglądać moje trzęsące się przy każdym ruchu piersi.
Jutro do szkoły idę, po dwudniowym lenistwie. A szkoda, fajnie było ;(
6 cze 2016
Wszystkiego po trochu.
Jak ja nienawidzę okresu... Dostałam wczoraj, ale dziś się rozkręcił. Już wczoraj zwijałam się z bólu, dziś to tylko się powtórzyło.
T. wyleciał wczoraj do Hiszpanii na tydzień. Tęsknię za nim tak ogromnie... Chociaż nawet jak jest w kraju, to nie ma go przy mnie, przynajmniej mam świadomość, że teoretycznie zawsze możemy się spotkać, a teraz czuję jego brak... Czuję, jakby część mnie gdzieś zaginęła.
Bardzo bałam się tego lotu. Wcześniej mi powiedział, że on sam się boi, bo teraz ciągle jacyś terroryści, awarie, katastrofy, no i mnie nastraszył, i się przeraziłam. Ale koniec końców, T. żyje i ma się dobrze.
Dostałam tydzień wolności (teoretycznej). Do jego powrotu mogę jeść słodycze ile chcę, ale uwzględniając to, co mnie nauczył (czyli nie za dużo), mogę dochodzić ile chcę (prócz dziś, bo dziś mam karę za nocne dyskutowanie), no i ogólnie mogę robić co chcę (byleby nie kręcił się koło mnie żaden chłopak, i takie tam głupoty, których robić nie zamierzam, bo nawet jeśli teoretycznie mogę, to nie mogę).
Założyłam konto na instagramie, które troszkę będzie obrazować nasze życie. @my_sensual_world
Zapraszam do obserwowania, kto chętny :)
Teraz idę kupić czekoladę i słodycze na okres, żeby choć trochę sobie ulżyć. Bo ja miesiączki przechodzę strasznie; boli tak, że podwójnie widzę i prawie mdleję. Więc odrobina słodyczy nie zaszkodzi, a nawet pomoże. Bo wiadomo, że czekolada zwiększa hormon szczęścia, który tłumi ból. Więc to lek w sam raz dla mnie.
A tam się T. wygrzewa. Ah...
Obiecał, że kiedyś pojedziemy tam razem. <3
5 cze 2016
DDLG
Postanowiliśmy się pobawić w ddlg. W sumie, od jakiegoś już czasu nazywam go tatusiem, a on mnie córeczką. Mnie pasuje taki układ - lubię czuć się jak dziecko, zachowywać jak mała dziewczynka, a on z takim spokojem nade mną dominuje. To chyba najbardziej kocham, ten spokój, z jakim dominuje, to opanowanie, to, że nie krzyczy, a nawet jak krzyknie, to tylko dlatego, żebym się uspokoiła.
Ah.
Nie chce mi się opisywać kolejnych dni.
Ogólnikowo:
3 dnia poszliśmy się przejść (to znaczy on mnie zmusił). Wyszliśmy na taką górę baaardzo wielką (chociaż on uważał, że to mała była - prawie 800 m!). Na szczycie chciał, żebym mu obciągnęła. Dostałam parę klapsów, bo się ociągałam. Gdy już to robiłam, po paru chwilach mi się znudziło i ręka mnie zaczęła boleć. Więc powiedziałam, że mam to gdzieś. Oj, jak on się zezłościł. Dał mi parę bardzo mocnych klapsów, a potem całą drogę powrotną się nie odzywał do mnie. Było mi tak strasznie smutno, tak bardzo płakać mi się chciało... ;(
Czułam się okropnie. Gdy wróciliśmy, napisał mi na cyckach "NIEGRZECZNA SUKA", zapiął klamerki na sutkach, zakneblował i spiął kajdankami. Musiałam z pół godziny stać, podczas gdy on leżał sobie na łóżku z trzcinką w ręce. Gdy byłam za głośno, uderzał mnie w tyłek. Gdy mnie uwolnił, mocno się przytuliłam go niego i bardzo przeprosiłam. Uwielbiam te chwile, gdy mogę się już w niego wtulić po karze.
4 dnia, ostatniego, cały dzień leżeliśmy (tak do koło 16). Potem się spakowaliśmy i odwiózł mnie do domu. Szybkie pożegnanie, bardzo bolesne, i już go nie było...
Ale... Spotykamy się około 13 lipca i jadę do niego, zostanę tam na około miesiąc! Cały miesiąc z nim! Ah, już się nie mogę doczekać!
31 maj 2016
Dzień 2
Wstaliśmy, ubraliśmy się i pojechaliśmy do nowego hotelu. Nie chcieliśmy mieć osobnych łóżek, nawet jeśli spaliśmy razem. Nowy pokój okazał się dość ładny, jedynie łóżko było rozsuwaną kanapą, średnio wygodną, ale cóż. T. zrobił ryż z kurczakiem, moje ulubione danie, poklepał mnie trochę, nie pamiętam już. Było bardzo miło. Uwielbiam się wypinać i kusić go, zabiegać o jego rękę na moim tyłku. Kocham, gdy mnie głaszcze i dotyka.
Piątek spędziliśmy w pokoju. Dużo mnie wiązał, dwa razy doprowadził do orgazmu. Bardzo podniecającym elementem tych orgazmów był palec, który wkładał mi w tyłek. Ahh.
Oglądaliśmy filmy, pieściliśmy się. Znów włożyłam penisa do buzi, ale było to bardzo niechętne.
Może jak T. to przeczyta, to sobie coś więcej przypomni...
30 maj 2016
Dzień 1
Kazał mi długo na siebie czekać. Byłam gotowa już od siódmej, ale zjawił się koło jedenastej dopiero. Od razu pojechaliśmy do hotelu, który był trochę daleko. Ah, jak się cieszyłam, że go widzę, że mogę go dotknąć, że czuję jego zapach...
Do hotelu dotarliśmy po krótkim postoju, bo pielgrzymka szła. No tak, Boże Ciało... Gdy w końcu byliśmy w pokoju, czekała nas niemiła niespodzianka. Bowiem łóżka były osobne, pojedyncze, i to w przeciwległych kątach pokoju tak, że nie dało się ich ustawić, by były razem. Troszkę smutno mi się zrobiło na myśl, że będziemy musieli spać osobno, ale koniec końców zmieściliśmy się na jednym :P
Na początku dostałam trochę klapsów na majtki, przełożona przez kolano. Bolało o wiele bardziej niż przez spodnie, więc wiłam się i prosiłam o dość. Potem pochodziłam jak piesek.
Pokazał mi zabawki, jakie przywiózł. Znalazły się wśród nich trzy obroże, para kajdanek na ręce i nogi (bardzo wygodnych, skórzanych, z futerkiem milusim, przylegającym do skóry), takie, które można przyczepić do siebie łańcuszkiem lub zostawić luźno, jako obręcze, trzy rodzaje knebli: otwarty, kulka i taki jak dla pieska (najwygodniejszy jak dla mnie i najlepszy), liny, taśmy klejące, smycz i oczywiście ogonek, kulki gejszy i chyba tyle, choć mogłam coś pominąć.
Miałam duże opory, żeby pokazać mu piersi, bo się ich wstydzę, ale koniec końców przełamałam się i zobaczył mnie najpierw w majtkach, a potem nago. Kolejne dni spędziłam praktycznie cały czas nago lub w majtkach, nie zmuszona, ale z własnej woli.
Trochę lizał moją łechtaczkę, wsadzał palce do mojego wnętrza, do tyłka, cipki. Włożyłam parę razy jego penisa do ust, ale raczej niepewnie i z lekkim, że się tak wyrażę, niechceniem. No nie moja wina, że ten przesolony kurczak mnie odtrąca. (Dziś podczas jedzenia zupy pomidorowej wyczułam zapach jego penisa.)
Ogólnie ten dzień był taki najbardziej lajtowy. Oglądaliśmy filmy, trochę było klepania w tyłek, itp. A, jeszcze majteczki mi przywiózł, takie seksi. Przymierzyłam i pokazałam się mu. Śliczne są. Potem w nich chodziłam sobie.
Wieczorem pojechaliśmy do restauracji, zjadłam pyszną roladkę z frytkami. Cudo. No a potem oglądaliśmy filmy. Ukąpaliśmy się razem. Jakoś zmieściliśmy się na tym jednym pojedynczym łóżku i tak sobie spaliśmy.
Pewnie coś pominęłam, ale jak T. to wyłapie, to dodam to przy kolejnym dniu.
Miałam duże opory, żeby pokazać mu piersi, bo się ich wstydzę, ale koniec końców przełamałam się i zobaczył mnie najpierw w majtkach, a potem nago. Kolejne dni spędziłam praktycznie cały czas nago lub w majtkach, nie zmuszona, ale z własnej woli.
Trochę lizał moją łechtaczkę, wsadzał palce do mojego wnętrza, do tyłka, cipki. Włożyłam parę razy jego penisa do ust, ale raczej niepewnie i z lekkim, że się tak wyrażę, niechceniem. No nie moja wina, że ten przesolony kurczak mnie odtrąca. (Dziś podczas jedzenia zupy pomidorowej wyczułam zapach jego penisa.)
Ogólnie ten dzień był taki najbardziej lajtowy. Oglądaliśmy filmy, trochę było klepania w tyłek, itp. A, jeszcze majteczki mi przywiózł, takie seksi. Przymierzyłam i pokazałam się mu. Śliczne są. Potem w nich chodziłam sobie.
Wieczorem pojechaliśmy do restauracji, zjadłam pyszną roladkę z frytkami. Cudo. No a potem oglądaliśmy filmy. Ukąpaliśmy się razem. Jakoś zmieściliśmy się na tym jednym pojedynczym łóżku i tak sobie spaliśmy.
Pewnie coś pominęłam, ale jak T. to wyłapie, to dodam to przy kolejnym dniu.
23 maj 2016
Małe smaczki.
Już za trzy dni się widzimy, a mnie dopadła jakaś infekcja. No niech to dunder świśnie!
Przypomniała mi się chyba najbardziej podniecająca dla mnie rzecz na spotkaniu, jaka miała miejsce. Otóż ostatniego dnia T. związał moje ręce z tyłu paskiem i kazał mi uklęknąć przy łóżku, a potem się położyć cyckami na nim. Jednak ja tego nie zrobiłam, tylko gapiłam się na niego, a on, przechodząc za mną, od niechcenia pchnął mnie w plecy tak, że wylądowałam na łóżku. Spowodowało to wodospad, naprawdę, w moich majtkach. Specjalnie się podniosłam, a on zrobił to drugi raz. Ahhh.
Pamiętam też jak raz czytałam mu opowiadanie erotyczne podczas rozmowy przez telefon. Specjalnie przyśpieszałam i mówiłam niezrozumiale, żeby tylko mnie upomniał, a on uparcie wszystko rozumiał, co mówię. Nie wiem, czy robił to specjalnie, by mnie zdenerwować i nie dać mi spełnienia, czy po prostu tak bardzo się wsłuchuje w moje słowa, że wszystko rozumie. Wrr.
W weekend dostałam trochę kabelków, bo byłam niegrzeczna. Bolało jak cholera, a ślady zostały piękne. Potem całą niedzielę je miałam, a gorąco było jak w piekle, więc chodziłam w krótkich spodenkach.
W niedzielę też poszłam się przejść do lasu. Zadzwoniłam do T., a ten kazał mi poszukać jakiegoś osobliwego miejsca. Więc znalazłam. Rozkazał się rozłożyć na ziemi, głowa na dół, spodnie zsunięte, i tak się masturbować. Bardzo się podnieciłam na samą myśl, że ktoś może mnie obserwować. Wyobrażałam sobie, że to on mnie dotyka i pieści, a potem niespodziewanie wchodzi we mnie swoją męskością, nie pytając w ogóle o zdanie. Lubię czuć się bezsilna przy nim... I uwielbiam, gdy mnie ciągnie za włosy.
19 maj 2016
Ni ma czasu.
Na nic nie ma czasu. T. pracuje, ja się uczę. Terminy gonią, jak to pod koniec roku zawsze bywa. Chcę wyciągnąć wszystkie oceny jak najwyżej, by był ze mnie dumny.
Jeszcze tylko 7 dni!
Szaleję z radości!
16 maj 2016
Klamerki...
Mój ukochany nareszcie wrócił. Wczoraj długo rozmawialiśmy na Skype - praktycznie do pierwszej w nocy, kiedy ostatecznie się poddałam i poszliśmy spać. Ale oczywiście nie obyło się bez małego lania.
Zadzwonił, gdy wrócił. Akurat byłam sama w domu, więc był zadowolony. Kazał mi zsunąć spodnie i przygotować pasek. Jednak ja paskiem nie umiem operować, więc poprosiłam o zmianę narzędzia na kabelek. Zgodził się. Mój tyłek odzwyczaił się od bicia, bo już pierwsze razy bardzo bolały. Miałam szczerze dość, a on to słyszał, bo zrobił przerwę. Ubłagałam, żebym się mogła uderzać ręką, bo kabelkiem nie dam rady. Pozwolił. Doszliśmy do dziesięciu i kazał sobie opowiadać co robiłam w piątek. No więc rozmasowałam tyłek i zaczęłam opowieść.
W sumie, ten tydzień był dość nudny: piątek spędziłam na oglądaniu filmów i jedzeniu niezdrowego żarcia, w sobotę pomyłam podłogi i pomogłam piec rogaliki, a resztę dnia odpoczywałam, no a w niedzielę byłam na komunii.
Kiedy skończyłam opowieść o piątku i już chciałam zacząć sobotę, on przerwał mi i zaczął liczyć kolejne razy. Przyznam, że z początku nie wiedziałam, o co chodzi, ale gdy powtórzył cyfrę, załapałam i zaczęłam się uderzać. Trochę sapałam mu do tej słuchawki; naprawdę mnie bolało, moja pupa odzwyczaiła się od uderzeń.
Kolejne dziesięć uderzeń i kolejna przerwa na opowieść. Potem kolejne klapsy, a pod koniec kazał mi wziąć znów kabelek i uderzałam się, chyba dziesięć razy. Po skończeniu nie miałam już na nic sił. Tyłek pulsował bólem, mimo że wcześniej znosiłam dużo więcej. Widać przerwy w tresurze mi nie służą.
Potem, koło dwudziestej, zaczęliśmy gadać na Skype. Ale dopiero koło dwudziestej drugiej zaczęło być klimatycznie - mieliśmy iść już spać, jak zwykle w dni, kiedy następnego dnia trzeba wstać.
- Zwalisz sobie pod prysznicem? - spytałam żartobliwie.
- No pewnie tak, dawno tego nie robiłem.
- Dawno? To znaczy kiedy?
- Przed wyjazdem.
- Ho, ho, ale dawno. A może jeszcze odpalimy Skype i tam oboje dojdziemy? - Już wyłączaliśmy sprzęty i gadaliśmy przez telefony.
- Hmm, no dobra. To włączaj kompa. Widzimy się na Skype.
Zrobiłam sobie przytulne legowisko i zaczęliśmy gadać.
- Załóż sobie klamerki na cycki - zażądał.
- Cooo? - Zrobiłam wielkie oczy.
- No pokaż cycki i załóż sobie na nie klamerki.
- Nie, nie ma mowy, nie przy tobie.
- Więc załóż sobie klamerkę na łechtaczkę. Zdejmiesz ją dopiero, kiedy pokażesz cycki. A pokazać cyki będziesz mogła dopiero jak to u mnie wybłagasz.
Trochę oponowałam, ale mniej. Zsunęłam spodnie, ale od pasa w dół byłam dla niego niewidoczna. Zapięłam. Postanowiłam być twarda i wytrzymać.
- Nie boli? - spytał.
- Nie - skłamałam.
- No to załóż sobie jeszcze po dwie klamerki na uda.
Kurwa, nie znoszę tego! Ale zapięłam. Kolejne parę minut oczekiwania.
- Zamień tą drewnianą z łechtaczki na plastikową - powiedział.
- Co? Nie ma mowy! Nie dam rady!
- To pokaż cycki.
- Ale T.!
- Zakładaj.
- To już wolę pokazać ci...
- No to już.
Powoli zaczęłam podwijać bluzkę.
- Czekaj. Błagaj o to.
- Błagam, panie, pozwól mi pokazać ci cycki.
- No dobrze, sunio.
W końcu odsłoniłam swoje piersi. Oczka mu się zaświeciły, a rączka zaczęła pracować.
- Przełóż dwie klamerki z ud na sutki.
Zrobiłam to.
- Mogę już zdjąć tamtą resztę klamerek?
- Nie.
- Ale przecież powiedziałeś, że jak pokażę, to mogę zdjąć. Powinieneś być konsekwentny.
- No dobrze, ściągnij.
Uff, jaka ulga. Przy ściąganiu tej z łechtaczki, wbiło mnie w materac.
- Co, suniu, zabolało?
- Nie, załaskotało.
Roześmiał się.
Jakie śmieszne, ja nie mogę.
Potem kazał mi się masturbować. Jednak samo wkładanie szybko mi się znudziło. I obserwowałam, jak T. się bawi. Znaczy, nie widziałam jego penisa, tylko twarz i latającą rękę. Uwielbiam jego minę, gdy dochodzi. Najpierw tak cudnie stęka parę razy, potem odchyla głowę w tył z zamkniętymi oczami i otwiera lekko usta. I wydaje z siebie taki potężny stęk, jakby właśnie zrobił kupę, z którą się pół godziny męczył. Lubię go obserwować.
Chyba każdy piesek lubi patrzeć na swojego właściciela. Ja też uwielbiam. Kocham mu się przyglądać, jak robi różne rzeczy, po prostu patrzeć, z taką miną, wyrażającą uwielbienie.
Potem długo jeszcze gadaliśmy, a on od czasu do czasu znęcał się nade mną. Gdy on chciał już iść spać, ja sama zaczęłam zakładać sobie klamerki. Założyłam chyba 16 na wewnętrzną stronę uda, a on nie pozwolił mi ich zdjąć. Trochę się z nimi pomęczyłam, ale za to jaką ulgę przeżyłam, gdy zezwolił na ściągnięcie.
Tak to wyglądało.
A tak było po ściągnięciu.
Dziś po powrocie do domu od razu założyłam korek - T. powiedział, że teraz często będę go nosiła, aby mój tyłek przyzwyczajał się, bo niedługo będę w nim chodzić całe dnie. No i muszę się trochę rozciągnąć, żeby przyjąć jego męskość.
Jeszcze tylko 10 dni do spotkania - nie mogę się już doczekać! Mamy tyle planów... T. kupił znów jakieś gadżety, całkiem dużo, więc będziemy testować. Będę miała co recenzować. :)
Teraz idę się trochę kimnąć - każdy piesek lubi się pacnąć na chwilę w ciągu dnia - a potem muszę się brać za szkolne obowiązki. Zdecydowanie nienawidzę szkoły. Ale dziś T. jest ze mnie zadowolony, bo dostałam dwie piątki, a dostałam je tylko dzięki niemu - to on zmusza mnie do nauki i ją kontroluje, a potem przepytuje. Jest najlepszy na świecie! Przy nim powoli zostaję kujonką... :D
14 maj 2016
Recenzja - korek analny Black Velvets
Kupiliśmy ten korek za około pięćdziesiąt złotych na Allegro. Szczerze powiedziawszy, gdy pierwszy raz go ujrzałam, to stwierdziłam, że jest strasznie mały. Ale, koniec końców, może to i dobrze, że taki się wydaje, bo dla mojej nierozciągniętej pupy jest praktycznie w sam raz.
Tak prezentuje się pudełko.
W środku, oprócz właściwego sprzętu, znajdziemy instrukcję obsługi. Po otworzeniu wygląda to tak: (instrukcja gdzieś mi wsiąkła)
Korek jest bardzo, bardzo miły w dotyku. Jest dość miękki, można go wyginać w palcach.
Według mnie gadżet jest dość niewielki, ale wprost idealny dla początkujących z zabawami analnymi. Ja wcześniej jedyne co miałam w tyłku to dwa palce i... świeczka, która mi się złamała podczas zabaw. Korek nie wszedł gładko we mnie, musiałam go trochę przycisnąć, a wejście najgrubszej części bolało, ale po włożeniu go nie czułam bólu, jedynie miałam uczucie wypełnienia. Ja nawilżyłam go wazeliną przed włożeniem, aby był lepszy poślizg i żeby mniej bolało.
Korek ma 10,5 cm długości i 3 cm w najszerszym miejscu. Trzy centymetry to około grubość dwóch palców. Patrzę na swoje, bo mam dość cienkie. Jest wyprodukowany z silikonu i może być stosowany zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn.
Specjalna "rączka" do wyciągania korka jest tak skonstruowana, że znika między pośladkami. Można więc nosić go w sobie nawet w obcisłych legginsach i nic nie będzie się odznaczał na materiale. Przez tą rączkę wyjęcie korka jest nieco utrudnione, ale naprawdę tylko minimalnie. Każdy bez problemu sobie z tym poradzi.
W przypadku korków analnych ważna jest też kwestia zapachów. Ten korek nie utrzymuje zapachów, nawet po długim noszeniu, co jest bardzo dużym plusem. Dodatkowo, korek nie uczula.
Reasumując:
- materiał, z którego korek został wykonany, jest bardzo przyjemny w dotyku
- wystająca część korka ukrywa się między pośladkami i nie odznacza na ubraniach
- korek nie zatrzymuje zapachów
- mogą go używać osoby z nierozciągniętym tyłkiem
- korek jest hipoalergiczny
- cena jest dość dopasowana do jakości
Z mojej strony mogę go szczerze polecić - jest to mój pierwszy korek, a okazał się strzałem w dziesiątkę. Mam nadzieję, że będziemy go często używać :)
13 maj 2016
Mała kara + duża tęsknota.
Wczoraj w zamiarze miałam wziąć do szkoły korek i coś z nim zdziałać, jednak plan nie wypalił przez mój okres. Ale spokojnie - co się odwlecze, to nie uciecze. Po powrocie do domu nieco się rozwydrzyłam, trochę podyskutowałam, a gdy w dodatku śmiałam się "za bardzo" z T., ten kazał mi klęknąć na środku pokoju. Oczywiście to było podczas rozmowy przez telefon. Na to ja zaczęłam się sprzeczać, że przecież nic takiego nie zrobiłam, że dlaczego ma mnie karać za jakieś żarty, ale on jest nieubłagany; jak już coś pomyśli, coś powie, to nie ma zmiłuj, musi być tak, jak zaplanował. Tak więc uklęknęłam na środku pokoju. I dalej dyskutowałam. Więc kazał mi się położyć na plecach, ściągnąć spodnie i... ale zaraz, przecież ja mam okres. Nie mogę się bić w cipkę podczas okresu.
- No to na majtki - powiedział.
- Ale mam podpaskę.
- Jeden - zaczął liczyć.
Uderzyłam, ale nie bolało.
- No dobra, masz rację, podczas okresu, to nie wypali. Więc zapnij sobie plastikowe klamerki na sutki.
Aua! Nie znoszę ich. Bardzo bolą, szczególnie podczas miesiączki, kiedy piersi są wrażliwsze. Znów nieco podyskutowałam, nie chciałam tego zrobić. W końcu zapięłam te klamerki.
- W końcu. Czemu kazałaś mi tak długo czekać? - spytał.
- No musiałam je znaleźć...
- Ale wcześniej coś tam długo bredziłaś. Weź jakiś kabelek - polecił.
Oooch nieee. To zawsze bardzo boli...
- Teraz usiądź po turecku, spodnie oczywiście ściągnij - rozkazał.
Usiadłam na podłodze, zsunęłam spodnie.
- Uderzaj mocno. Jeden.
Po każdym razie jęczałam chwilę, na udach zrobiły się czerwone pręgi. Uderzałam raz w jedno, raz w drugie udo, ale zawsze bardziej boli w prawe, bo jestem praworęczna i lepiej mi się tam bić. Na szczęście na dziesięciu się skończyło. Prawie płakałam.
- Wiesz, że to nie była kara za te żarciki, tylko za twoje dyskusje - powiedział po karze. - Dalej będziesz nieposłuszna?
- Nie, panie, już będę grzeczna - wychlipałam.
Potem było już miło. Ciepła skóra lekko piekła, a T. nie był już zły. Uwielbiam te momenty. Kiedy wszystkie grzechy zostają wybaczone, winy obmyte i mam czystą kartę po pokucie. Kiedy znów jestem najlepszą sunią na świecie. :)
T. wyjechał dziś do Pragi, na wycieczkę z pracy. Nie będzie go cały weekend, a nasz kontakt zostanie bardzo uszczuplony, zaledwie do facebooka. Parę godzin go nie ma, a ja już zdycham z tęsknoty. Nie chcę, by mnie opuszczał choćby na godzinę. Chcę być ciągle przy nim, widzieć go, czuć jego zapach, móc go dotknąć. Zdecydowanie uzależniłam się od niego.
Mówią, że miłość w klimacie jest niebezpieczna. My poznaliśmy się w celach zaspokojenia swoich potrzeb - on dominacji, ja uległości, a wyszło tak, żeśmy się zakochali. Ja uważam, że to, że się kochamy, wcale nie zmniejszyło naszej aktywności klimatycznej, a wręcz przeciwnie: utrzymujemy stały kontakt, jestem pod ciągłą kontrolą. Poza tym łączy nas szczególna więź.
Osobiście dla mnie, myślę, że dla T. trochę też, klimat jest ważny, ale czasem po prostu potrzebuję się przytulić, pocałować, poleżeć, pooglądać, powdychać jego woń, po prostu być przy nim i nic nie robić. W głębi duszy T. jest małym romantykiem, chociaż pewnie nie przyzna tego. Lubię to w nim, że z bezwzględnego Pana potrafi się zmienić w zwykłego mężczyznę, dbającego o swoją kobietę. Chociaż, muszę przyznać, T. niesamowicie o mnie dba i jest przekochany. Po prostu ideał - połączenie władczości z opiekuńczością i wrażliwością. Naprawdę go uwielbiam. I cieszę się, że go mam. I że on ma mnie.
Gadaliśmy dziś ledwie chwilę - przed szkołą i w trakcie. Nie mogę się pogodzić, że na ten cały weekend nasz kontakt będzie tak okrutnie ograniczony. Pogadamy dopiero w niedzielę wieczorem - jeśli nie wróci o jakiejś drakońskiej godzinie.
Na GG odezwała się dziś do mnie pewna kobieta, która kiedyś mnie dominowała - T. nie będzie zachwycony, gdy się o tym dowie. A dowie się pewnie stąd, bo nasz kontakt dziś jest lekko, ze tak to ujmę, niepewny - nie ogarniam, czy mam pisać SMS czy na facebooku. No a on też niech się tam bawi, niech odpocznie ode mnie.
Plusem całej tej sytuacji jest to, że na weekend mogę jeść słodycze i mogę nawet dojść raz dziennie! Bo ogólnie, to słodycze mogę jeść jedynie co drugi dzień - to okrutna zasada, której bardzo nie znoszę. Ale fakt, nieco się od nich odzwyczaiłam. Jednak nadal je uwielbiam!
Tresura u mojego Pana to najlepsze, co mogło mnie spotkać w życiu.
Na zdjęciu nie widać aż tak bardzo tych pręg - uderzeń też nie było dużo. Myślę, że po spotkaniu będę nieco bardziej naznaczona...
T. wyjechał dziś do Pragi, na wycieczkę z pracy. Nie będzie go cały weekend, a nasz kontakt zostanie bardzo uszczuplony, zaledwie do facebooka. Parę godzin go nie ma, a ja już zdycham z tęsknoty. Nie chcę, by mnie opuszczał choćby na godzinę. Chcę być ciągle przy nim, widzieć go, czuć jego zapach, móc go dotknąć. Zdecydowanie uzależniłam się od niego.
Mówią, że miłość w klimacie jest niebezpieczna. My poznaliśmy się w celach zaspokojenia swoich potrzeb - on dominacji, ja uległości, a wyszło tak, żeśmy się zakochali. Ja uważam, że to, że się kochamy, wcale nie zmniejszyło naszej aktywności klimatycznej, a wręcz przeciwnie: utrzymujemy stały kontakt, jestem pod ciągłą kontrolą. Poza tym łączy nas szczególna więź.
Osobiście dla mnie, myślę, że dla T. trochę też, klimat jest ważny, ale czasem po prostu potrzebuję się przytulić, pocałować, poleżeć, pooglądać, powdychać jego woń, po prostu być przy nim i nic nie robić. W głębi duszy T. jest małym romantykiem, chociaż pewnie nie przyzna tego. Lubię to w nim, że z bezwzględnego Pana potrafi się zmienić w zwykłego mężczyznę, dbającego o swoją kobietę. Chociaż, muszę przyznać, T. niesamowicie o mnie dba i jest przekochany. Po prostu ideał - połączenie władczości z opiekuńczością i wrażliwością. Naprawdę go uwielbiam. I cieszę się, że go mam. I że on ma mnie.
Gadaliśmy dziś ledwie chwilę - przed szkołą i w trakcie. Nie mogę się pogodzić, że na ten cały weekend nasz kontakt będzie tak okrutnie ograniczony. Pogadamy dopiero w niedzielę wieczorem - jeśli nie wróci o jakiejś drakońskiej godzinie.
Na GG odezwała się dziś do mnie pewna kobieta, która kiedyś mnie dominowała - T. nie będzie zachwycony, gdy się o tym dowie. A dowie się pewnie stąd, bo nasz kontakt dziś jest lekko, ze tak to ujmę, niepewny - nie ogarniam, czy mam pisać SMS czy na facebooku. No a on też niech się tam bawi, niech odpocznie ode mnie.
Plusem całej tej sytuacji jest to, że na weekend mogę jeść słodycze i mogę nawet dojść raz dziennie! Bo ogólnie, to słodycze mogę jeść jedynie co drugi dzień - to okrutna zasada, której bardzo nie znoszę. Ale fakt, nieco się od nich odzwyczaiłam. Jednak nadal je uwielbiam!
Tresura u mojego Pana to najlepsze, co mogło mnie spotkać w życiu.
12 maj 2016
Jajeczko i klapsy, czyli dalej o spotkaniu.
Ciężko mi bez jego władczego dotyku. Czuję, że brak jakiejś ważnej części mnie, bez której trudno o dobry dzień. Tak to już bywa, jak się mieszka na prawie dwóch odległych krańcach kraju... Ratują nas jedynie cuda techniki - SMS'ujemy praktycznie cały dzień, rozmawiamy kilka razy dziennie, ale najczęściej i najdłużej wieczorem, gdy on wróci z pracy i ma już czas dla siebie.
Tęsknię za nim, za jego głosem, spojrzeniem, tą chwilą, gdy wpatrujemy się w swoje oczy, kiedy on leży na mnie, unieruchamiając mnie i lekko się uśmiecha, a ja sprawiam wrażenie naburmuszonej jak małe dziecko, i czekam na kolejny ruch. Tęsknię za jego pieszczotami, delikatnymi i całkiem wulgarnymi pocałunkami, jego językiem, wdzierającym się w moje usta... Zdecydowanie za szybko przywiązuję się do ludzi. A potem cierpię, gdy nie ma ich przy mnie. Gdy nie ma jego. Gdy jestem sama, łóżko za mną jest puste, nikt mnie nie przytula, nie obejmuje w tali we śnie.
Zostały mi tylko sny. Czasem widzę go w snach. Dziś mi się śnił. Śniłam, że siedzieliśmy w autobusie. On ubrany był w garnitur i białą koszulę. Nie pamiętam jak ja byłam ubrana. Zdjął marynarkę i przełożył przez oparcie. Kazał mi klęknąć pod siedzeniem, więc to uczyniłam. Chciałam się połasić do niego i przyłożyłam usta do jego rękawa koszuli. Wtedy on chamsko mnie odepchnął, twierdząc, że mu ubrudzę, i zaczął wypatrywać śladów moich ust. Obraziłam się na niego i przelazłam na fotel obok kierowcy, gdzie się zwinęłam w kłębek i zaczęłam bawić telefonem. :D
Wcale nie jestem uzależniona od telefonu... Tylko po prostu lubię mieć go przy sobie. Za to on nie lubi, gdy przeglądam komórkę przy nim, więc na spotkaniu po prostu mi ją zabrał, gdy zbyt często wpatrywałam się w nią. I to był powód do walki. Na początku nie chciałam oddać, więc siłowaliśmy się, ale w końcu unieruchomił mnie i zmusił do oddania. Schował ją w szufladzie, w szafce, która stała po jego stronie łóżka. Więc grzecznie się pacnęłam obok niego i próbowałam sięgnąć do tej szafki. W pewnym momencie się wychyliłam i... zawisłam, z wypiętym tyłkiem, unieruchomiona przez niego. Leżałam na jego brzuchu, włosy spływały mi po twarzy, dotykając dywanu, o którego oparłam się rękami. Chciałam wrócić do poprzedniej pozycji, jednak nie pozwolił mi, twierdząc, że tak jest dobrze. Zaczął dotykać mojej kobiecości przez spodnie. Szarpałam się, ale głównie dlatego, żeby mógł wykazać swoją władczość. Zablokował moją nogę swoimi tak, że byłam w lekkim rozkroku. Dotykał mnie intensywnie, a ja oddychałam coraz szybciej. Chcąc, nie chcąc - ciało znów mnie zdradziło, a ja bezsilnie poddałam się jego dotykowi, który sprawiał, że wznosiłam się ku niebu. Ciężko mi dojść, ale myślę, że jeszcze parę minut i osiągnęłabym szczyt. Niestety, przerwał i pozwolił mi wrócić do leżenia obok niego.
Na spotkaniu spróbowaliśmy jeszcze wirującego jajeczka. Jest to dość nieduży przyrząd, który wkłada się do pochwy. Dołączony jest do zestawu bezprzewodowy (lub przewodowy - zależy od zestawu. My mieliśmy bezprzewodowy) pilot, za pomocą którego uruchamia się wibracje jajeczka. Ono sobie tak wiruje w środku kobiety, przyprawiając ją - w zamiarze - o orgazm. Niestety, stwierdzam, że na mnie to wcale nie działa. Wibracje są za słabe, nie czynią mi żadnej przyjemności. No, może fakt, że on mnie dotykał wtedy, był przyjemny, nawet bardzo, ale sam gadżet nie spisał się w swojej roli.
Dostałam jeszcze od niego korek analny, ponoć bardzo dobry. Nie założyłam go na spotkaniu, ale dopiero parę dni temu, w domu. Przyznam, że ciekawe odczucia. Przy wkładaniu trochę mnie bolało, gdy musiała wejść najobszerniejsza część sprzętu, ale potem nic mnie nie bolało, czułam jedynie leki dyskomfort. Ogólnie, bardzo mi się to spodobało, i gdyby nie okres, to pewnie już teraz, za jego rozkazem, chodziłabym w nim do szkoły. Gdy go wciskałam w siebie po raz pierwszy, nagrałam mu filmik jak to robię. Śmiał się potem, że włożyłam palec do tyłka, choć tego nie lubię, ale musiałam chociaż troszkę rozgrzać się przed korkiem.
Wczoraj nagrałam mu jeszcze dwa filmiki: jeden z karą, siedemdziesięcioma klapsami, po trzydzieści pięć na pośladek, a drugi jak piję wodę z miseczki jak piesek. Obejrzał je potem przy mnie. Oczywiście stwierdził, że klapsy były za lekkie, szczególnie, że pod koniec się pomyliłam i zamiast 35 dałam sobie 37 klapsów, bo się po prostu zamyśliłam. Natomiast chyba spodobał mu się drugi, z piciem wody. Ogólnie on lubi widzieć mnie jako pieska. Ja też to bardzo lubię i na spotkaniu nieraz sama domagałam się tego.
Do kolejnego widzenia sie zostało zaledwie równe czternaście dni! Już tak strasznie nie mogę się doczekać... Spędzimy razem całe cztery dni, ani na chwilę nie odejdę od niego. Mamy zamiar (znaczy, on zmusił mnie) aby pójść w góry. Nie na takie duże, bo ja nie mam dobrej formy do tego, ale na jedną taką, co ma nieco powyżej półtora kilometra, co i tak jest dużo, ale sama ją wybrałam, bo tam ponoć straszy, a my obydwoje pasjonujemy się duchami i zjawiskami paranormalnymi.
Jeśli chodzi o duchy, to zrobiłam mu niedawno świetny kawał. Ogólnie ja mam tak, że czasem widzę kątem oka coś. No i uzgodniliśmy, że jestem nawiedzona. Oczywiście, w żartach. Pewnego dnia nastawiłam wysyłanie SMS'a na 3:33 w nocy, żeby wysłało mu wiadomość o treści: Jestem dobry. Jako, że to duch miał pisać. I następnego dnia jak o tym gadaliśmy, a on doszedł do tego, że to duch się z nim skontaktował, mówił mi, że go takie dreszcze przeszły, że muszę iść po poświęcony krzyż, itp. A ja ledwo ze śmiechu wytrzymywałam, dławiłam się nim, byleby nie wybuchnąć :D Tej nocy wysłałam mu jeszcze jednego SMS'a: No właśnie, cicho. Chodziło tu o to, że jakoś o północy wysłałam mu mailowo opowiadanie o tym duchu. W opowiadaniu wybiegłam nieco w przyszłość, ciągnąc historię, że duch wysłał mu SMS'a o treści: Cicho. No i ten SMS, który ja mu wysłałam, miał się do tego odnosić. Tego samego dnia się to wydało, przyznałam się mu, ze to ja i żeby się już nie bał. Oj, jak długo się śmiałam. On też trochę się śmiał, ale bardziej wzdychał z ulgi i pewnie lekkiej złości. Ale kary nie dostałam - żart się udał. :D
Tęsknię za nim, za jego głosem, spojrzeniem, tą chwilą, gdy wpatrujemy się w swoje oczy, kiedy on leży na mnie, unieruchamiając mnie i lekko się uśmiecha, a ja sprawiam wrażenie naburmuszonej jak małe dziecko, i czekam na kolejny ruch. Tęsknię za jego pieszczotami, delikatnymi i całkiem wulgarnymi pocałunkami, jego językiem, wdzierającym się w moje usta... Zdecydowanie za szybko przywiązuję się do ludzi. A potem cierpię, gdy nie ma ich przy mnie. Gdy nie ma jego. Gdy jestem sama, łóżko za mną jest puste, nikt mnie nie przytula, nie obejmuje w tali we śnie.
Zostały mi tylko sny. Czasem widzę go w snach. Dziś mi się śnił. Śniłam, że siedzieliśmy w autobusie. On ubrany był w garnitur i białą koszulę. Nie pamiętam jak ja byłam ubrana. Zdjął marynarkę i przełożył przez oparcie. Kazał mi klęknąć pod siedzeniem, więc to uczyniłam. Chciałam się połasić do niego i przyłożyłam usta do jego rękawa koszuli. Wtedy on chamsko mnie odepchnął, twierdząc, że mu ubrudzę, i zaczął wypatrywać śladów moich ust. Obraziłam się na niego i przelazłam na fotel obok kierowcy, gdzie się zwinęłam w kłębek i zaczęłam bawić telefonem. :D
Wcale nie jestem uzależniona od telefonu... Tylko po prostu lubię mieć go przy sobie. Za to on nie lubi, gdy przeglądam komórkę przy nim, więc na spotkaniu po prostu mi ją zabrał, gdy zbyt często wpatrywałam się w nią. I to był powód do walki. Na początku nie chciałam oddać, więc siłowaliśmy się, ale w końcu unieruchomił mnie i zmusił do oddania. Schował ją w szufladzie, w szafce, która stała po jego stronie łóżka. Więc grzecznie się pacnęłam obok niego i próbowałam sięgnąć do tej szafki. W pewnym momencie się wychyliłam i... zawisłam, z wypiętym tyłkiem, unieruchomiona przez niego. Leżałam na jego brzuchu, włosy spływały mi po twarzy, dotykając dywanu, o którego oparłam się rękami. Chciałam wrócić do poprzedniej pozycji, jednak nie pozwolił mi, twierdząc, że tak jest dobrze. Zaczął dotykać mojej kobiecości przez spodnie. Szarpałam się, ale głównie dlatego, żeby mógł wykazać swoją władczość. Zablokował moją nogę swoimi tak, że byłam w lekkim rozkroku. Dotykał mnie intensywnie, a ja oddychałam coraz szybciej. Chcąc, nie chcąc - ciało znów mnie zdradziło, a ja bezsilnie poddałam się jego dotykowi, który sprawiał, że wznosiłam się ku niebu. Ciężko mi dojść, ale myślę, że jeszcze parę minut i osiągnęłabym szczyt. Niestety, przerwał i pozwolił mi wrócić do leżenia obok niego.
Na spotkaniu spróbowaliśmy jeszcze wirującego jajeczka. Jest to dość nieduży przyrząd, który wkłada się do pochwy. Dołączony jest do zestawu bezprzewodowy (lub przewodowy - zależy od zestawu. My mieliśmy bezprzewodowy) pilot, za pomocą którego uruchamia się wibracje jajeczka. Ono sobie tak wiruje w środku kobiety, przyprawiając ją - w zamiarze - o orgazm. Niestety, stwierdzam, że na mnie to wcale nie działa. Wibracje są za słabe, nie czynią mi żadnej przyjemności. No, może fakt, że on mnie dotykał wtedy, był przyjemny, nawet bardzo, ale sam gadżet nie spisał się w swojej roli.
Dostałam jeszcze od niego korek analny, ponoć bardzo dobry. Nie założyłam go na spotkaniu, ale dopiero parę dni temu, w domu. Przyznam, że ciekawe odczucia. Przy wkładaniu trochę mnie bolało, gdy musiała wejść najobszerniejsza część sprzętu, ale potem nic mnie nie bolało, czułam jedynie leki dyskomfort. Ogólnie, bardzo mi się to spodobało, i gdyby nie okres, to pewnie już teraz, za jego rozkazem, chodziłabym w nim do szkoły. Gdy go wciskałam w siebie po raz pierwszy, nagrałam mu filmik jak to robię. Śmiał się potem, że włożyłam palec do tyłka, choć tego nie lubię, ale musiałam chociaż troszkę rozgrzać się przed korkiem.
Wczoraj nagrałam mu jeszcze dwa filmiki: jeden z karą, siedemdziesięcioma klapsami, po trzydzieści pięć na pośladek, a drugi jak piję wodę z miseczki jak piesek. Obejrzał je potem przy mnie. Oczywiście stwierdził, że klapsy były za lekkie, szczególnie, że pod koniec się pomyliłam i zamiast 35 dałam sobie 37 klapsów, bo się po prostu zamyśliłam. Natomiast chyba spodobał mu się drugi, z piciem wody. Ogólnie on lubi widzieć mnie jako pieska. Ja też to bardzo lubię i na spotkaniu nieraz sama domagałam się tego.
Do kolejnego widzenia sie zostało zaledwie równe czternaście dni! Już tak strasznie nie mogę się doczekać... Spędzimy razem całe cztery dni, ani na chwilę nie odejdę od niego. Mamy zamiar (znaczy, on zmusił mnie) aby pójść w góry. Nie na takie duże, bo ja nie mam dobrej formy do tego, ale na jedną taką, co ma nieco powyżej półtora kilometra, co i tak jest dużo, ale sama ją wybrałam, bo tam ponoć straszy, a my obydwoje pasjonujemy się duchami i zjawiskami paranormalnymi.
Jeśli chodzi o duchy, to zrobiłam mu niedawno świetny kawał. Ogólnie ja mam tak, że czasem widzę kątem oka coś. No i uzgodniliśmy, że jestem nawiedzona. Oczywiście, w żartach. Pewnego dnia nastawiłam wysyłanie SMS'a na 3:33 w nocy, żeby wysłało mu wiadomość o treści: Jestem dobry. Jako, że to duch miał pisać. I następnego dnia jak o tym gadaliśmy, a on doszedł do tego, że to duch się z nim skontaktował, mówił mi, że go takie dreszcze przeszły, że muszę iść po poświęcony krzyż, itp. A ja ledwo ze śmiechu wytrzymywałam, dławiłam się nim, byleby nie wybuchnąć :D Tej nocy wysłałam mu jeszcze jednego SMS'a: No właśnie, cicho. Chodziło tu o to, że jakoś o północy wysłałam mu mailowo opowiadanie o tym duchu. W opowiadaniu wybiegłam nieco w przyszłość, ciągnąc historię, że duch wysłał mu SMS'a o treści: Cicho. No i ten SMS, który ja mu wysłałam, miał się do tego odnosić. Tego samego dnia się to wydało, przyznałam się mu, ze to ja i żeby się już nie bał. Oj, jak długo się śmiałam. On też trochę się śmiał, ale bardziej wzdychał z ulgi i pewnie lekkiej złości. Ale kary nie dostałam - żart się udał. :D
11 maj 2016
Pierwszy SMS.
Poznaliśmy się z T. jakoś dwa miesiące temu. Byłam wtedy świeżo po klimatycznej relacji z kobietą, i byłam nieco wrogo nastawiona do faceta. Jednak pomyślałam: raz kozie śmierć. Najwyżej nic nie wyjdzie, a ja pogrążę się w bólu (bo nie ma bólu) i rozpaczy. Najpierw pisaliśmy mailowo. Dość krótko, bo może dwa dni. Potem poprosiłam o komórkę. I tak już następnego dnia przeszliśmy do SMS'ów, a jeszcze tego samego dnia odbyła się pierwsza rozmowa.
Moim takim małym wymaganiem jeśli chodzi o dominujące osoby, jest ich głos. Musi być głęboki, wyrazisty. Taki, któremu pozwolę wydawać mi polecenia, rządzić mną. Któremu po prostu nie brakuje nic do władczości. Bardzo spodobał mi się głos T. Jest idealny.
Później wszystko potoczyło się w dość prędkim tempie. Zaufałam T., chociaż były z tym niemałe problemy z powodu moich nieprzyjemnych wspomnień. Zaczęło się niewinnie, tak, jak każdy początek wygląda: małe zadania, wprowadzenie zdjęć, itp. Wspominałam już, że to byłą tylko wirtualna znajomość? Nie planowałam przenosić jej do reala.
Między mną a T. jest dość duża różnica wieku, bowiem ponad 10 lat. Nie zmienia to faktu, że na dzień dzisiejszy kochamy się mocno.
Po około sześciu tygodniach znajomości zdecydowaliśmy się na spotkanie. Mieszka paręset kilometrów ode mnie, więc to było sporawe wydarzenie, bowiem już wcześniej było jasne, że nie będziemy się widzieli na żywo często.
Cały tydzień przed spotkaniem miałam bardzo zapracowany. W szkole goniły terminy, wszyscy nauczyciele robili sprawdziany przed długim weekendem majowym - czasem naszego spotkania. Nie miałam czasu więc rozmyślać za bardzo nad tym, co będzie, jak będzie, gdzie będzie i czy w ogóle będzie. Dopiero wieczorem, na dzień przed, zaczęłam się denerwować.
Przyjechał w sobotę, nieco spóźniony przez korki - około czternastej. Wyczekiwałam tej chwili już od dziewiątej, siedząc jak na szpilkach. Byłam tak podekscytowana, zdenerwowana, podniecona jednocześnie, a te wszystkie emocje wylewały się ze mnie, tworząc plamę w majtkach. Tym faktem byłam co najmniej podirytowana - jeszcze go nie zobaczyłam, a już moknę jak zakonnica na myśl o gołym torsie. Celowo wyszłam z domu troszkę później niż powinnam - nie chciałam być przed czasem. Chciałam, by czekał.
Stał przy samochodzie. Pierwsze, co zobaczyłam, to jego buraczkowe trampki. Widziałam już je na zdjęciach, które mi przysyłał. Udawałam, że przeglądam telefon, by mieć czas na zanalizowanie sytuacji. Kątem oka go obserwowałam, gdy szłam w jego stronę.
Ubrał się na luzie - w dżinsy i bluzę. Widziałam, że uśmiecha się pod nosem, widząc mnie, wpatrzoną, jak zwykle, w mały ekranik komórki. W końcu podeszłam do niego. Przywitaliśmy się jakoś, już nie pamiętam jak. I zaproponowałam szybko, byśmy już wsiedli do samochodu, żeby nas ktoś nie zobaczył. Tak też uczyniliśmy.
Uzgodniliśmy, że pojedziemy do Krakowa. Nie miałam konkretnych planów na ten dzień, on też. Myśleliśmy, że się samo wymyśli. Tak na spontanie najlepiej. W Krakowie nie działo się klimatycznego praktycznie nic. Jedynie w kinie, gdy on kładł rękę na moim udzie i karmił mnie popcornem. Udawałam, że nie chcę, tylko po to, by zmusił mnie do tego. I udawało mu się. A ze mnie coraz bardziej ciekło...
Po filmie (z którego nic nie pamiętam ;)) T. odwiózł mnie do domu, a sam pojechał do hotelu. Mieliśmy się spotkać dopiero następnego dnia. A ja już tęskniłam za jego bliskością, jego zapachem i władczością.
Kolejny dzień rozpoczęłam ja - wyjątkowo obudziłam się wcześniej i zadzwoniłam do niego. Wstał, ogarnął się, i już po 20 minutach czekał na mnie w umówionym miejscu. Tym razem musiałam czekać tam na niego z dziesięć minut - kobieta kontrastów ze mnie.
Pojechaliśmy do niego, do hotelu. Tam zrobił nam śniadanie. Przyznam, że było przepyszne! Zjadłam ze smakiem, ale nie dałam rady wszystkiego. Potem przełożył mnie przez kolano i zaczął odpytywać ze wzorów z fizyki. Oczywiście pomyliłam się kilka razy, a on karał to klapsami (niezbyt mocnymi - jak dla mnie). Ale od razu zrobiło mi się mokro, a on przyznał, że pachnę bardzo dobrze. Było to moje pierwsze lanie na kolanie w życiu. Nigdy wcześniej nie dostałam w tyłek, a tym bardziej nie przez kolano, nie przez faceta i nie klimatycznie. Ale przyznam, że bardzo, bardzo mi się spodobało. Kiedy próbowałam się wyrwać - on mocno mnie trzymał, nie pozwalając na zbyt duże ruchy. Byłam w ubraniach - jeszcze, bo od następnego razu wprowadzamy elementy rozbierania - ale i tak czułam wszystko dokładnie. Trochę pojęczałam. Musiałam liczyć za każdym razem, gdy się pomyliłam - pięć pasów na każdy błąd.
Potem, szczerze, nie pamiętam co robiliśmy. Wiem, że około 11 wyjechał do swojej rodziny i zostawił mnie samą w tym hotelu na 7 godzin! Nudziło mi się strasznie. To była moja decyzja, żeby zostać, ale już po godzinie chciałam być przy nim. Tęskniłam strasznie. Pisałam do niego z wyrzutami, że mnie tu zostawił, jak
Po jego powrocie, od razu kazał mi klęknąć w kącie za moje niezdecydowanie, czego nienawidzi u kobiet. Nie chciałam tego.
- Idę do łazienki. Jak wrócę, masz tu klęczeć. - Zrobił mi przytulne miejsce w kąciku, odsunął nieco stół i fotel. Było to miejsce tuż przed łóżkiem. Gdy wrócił, a ja klęczałam, zarumieniona, mógł się walnąć w poduchy i się gapić na mnie. Jednak nie zrobił tego.
- Głową do ściany i bądź wyprostowana, a nie siedź na piętach - zarządził. Troszkę ponarzekałam i wykonałam polecenie. Czułam upokorzenie, ale i tak wyciekało ze mnie. T. rozwalił się na łóżku, a gdy chciałam odwrócić głowę, by na niego spojrzeć, bo się stęskniłam, kazał mi wrócić do poprzedniej pozycji. Mówił przy tym, że nie lubi niezdecydowania u kobiet i że zachowałam się skandalicznie.
Po tym pozwolił mi wstać, położyć się na łóżku i mocno mnie przytulił.
W tym dniu zostałam u niego na noc, chociaż mocno się denerwowałam, czy podczas snu nic mi nie zrobi. Ale moje lęki okazały się niepotrzebne - T. to dojrzały, odpowiedzialny facet, który nie chce mnie skrzywdzić, dla którego moje dobro jest ważne.
Było mi bardzo dobrze leżąc przy nim, tuląc się do niego a potem budząc się u jego boku. Nigdy nie spałam z facetem - wiem, wiem, jestem zielona w tych sprawach, ale już się tłumaczę. Przez jakiś czas myślałam, że jestem lesbijką i chciałam klimatu tylko z kobietami (zawsze była to relacja wirtualna, nigdy nie spotkałam się z żadną). Jednak po poznaniu T. wszystko mi się odmieniło, a cały świat zmienił się o co najmniej dziewięćdziesiąt stopni. Pokochałam go. Mojego pierwszego prawdziwego faceta.
Mojego Pana.
Kolejne dni zlewają się w mojej pamięci w jedno. Nauczył mnie całować się - na początku miałam opory, jednak potem nasze usta niemal się nie rozłączały, a języki wirowały w magicznym tańcu. Podoba mi się niemęskość T., kiedy jest taki bezbronny podczas pocałunku, z zamkniętymi oczami. Chyba nie jestem typową kobietą, bo nie zawsze zamykam oczy, gdy się całuję.
Któregoś dnia po raz pierwszy byłam prawdziwym pieskiem. Chodziłam przy nodze, na smyczy zrobionej z paska (prowizorka, a jakże), skomlałam, piłam sok z miseczki, gryzłam jego majtki i aportowałam. Było bardzo miło. On sam stwierdził, że nie spodziewał się, że to tak fajnie wyjdzie. Poza tym dodał, że jeśli chodzi o lania, to wypinam się perfekcyjnie, już od pierwszego razu - cóż, widać jestem urodzoną uległą.
Chyba ostatniego, czwartego dnia, przełożył przez moją głowę pasek i nieco zacisnął, pozbawiając mnie lekko powietrza. Wie, że panicznie się tego boję, ale przy nim czułam się tak bezpieczna jak nigdy, więc nie oponowałam zbytnio. Poza tym, mogłam oddychać, tylko nieco ciężej. Chodziłam tak na czworakach, przy jego nodze. Musiałam to robić szybko i prężnie, żeby całkowicie nie odciął mi tlenu.
A zrobił to - gdy leżeliśmy, nagle zakrył mi usta dłonią i popatrzył głęboko w oczy. Powiedział, żebym nie panikowała i będzie głośno liczył do piętnastu. Nie chciałam tego robić, ale lekko mnie przymusił. Wzięłam głęboki oddech, a on zacisnął mój nos, pozbawiając mnie powietrza. Piętnaście sekund to dość mało i wytrzymałam bez problemu, jednak i tak, i tak nie lubię tego i chyba nigdy nie polubię. Najbardziej, czego się boję, to właśnie śmierci przez uduszenie, utopienie lub pogrzebanie żywcem.
Na spotkaniu jeszcze wzięłam główkę jego penisa w usta. Pierwszy raz w życiu, na pierwszym spotkaniu. Smakowała jak przesolony kurczak. Potem, w ostatnim dniu, kiedy związał moje ręce z tyłu i prowadził mnie za włosy po pokoju tak, że musiałam chodzić na palcach, w łazience kazał mi klęknąć i jeszcze raz wziąć do buzi. Trochę się opierałam, ale głównie dlatego, by mnie zmusił. Włożyłam do ust nieco więcej niż samą główkę, ale szybko wyjęłam.
T. i tak chyba jest zadowolony, że już na pierwszym spotkaniu zrobiłam to. Mimo, że do prawdziwego loda jeszcze daleko, to przecież liczą się tez starania i chęci, czyż nie?
Pozwoliłam mu włożyć rękę w moje majtki. Pieścił mnie, mocno wkładał we mnie palce, a ja czułam się jak w niebie.
Uwielbiam, kiedy leżę jakoś wypięta, czy to w jakiejś dziwnej pozycji, gdy on leży, a ja przekładam mu się przez brzuch, by po coś sięgnąć, a on niespodziewanie mnie zatrzymuje w tej pozycji, taką wypiętą, i głaszcze mój tyłek, moją kobiecość przez spodnie, czy to normalnie, gdy się wypinam do lania na łóżku, w ten mój perfekcyjny sposób, uwielbiam wtedy, gdy on właśnie dotyka mnie, mojego łona, mojej pupy, głaszcze, pieści, odrywając mnie od rzeczywistości, wznosząc do nieba. Uwielbiam jego dotyk, czasem delikatny, czasem ostry i wulgarny. On zawsze wie, czego ja chcę.
Podczas naszego spotkania mieliśmy oglądać filmy - i filmy leciały. Chyba z piętnaście. Ale z żadnego nie pamiętam nic.
Po co to piszę? Zamierzam opisywać naszą codzienność, moje zadania, nasze relacje. A niedługo kolejne spotkanie, więc będzie co opisywać! Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Subskrybuj:
Posty (Atom)